Często naprawdę dobre jedzenie,
można zjeść w miejscach zupełnie niepozornych. Odkąd pamiętam, za każdym razem
kiedy jestem w Lublinie, jednym z obowiązkowych punktów mojego programu są… tamtejsze gofry!
Tuż
pod Lubelskim Zamkiem, czyli najbardziej rozpoznawalnym obiektem Lublina,
znajduje się wielki plac. Po jego drugiej stronie biegnie uliczka. Jest przy niej kilka sklepów, bank i pewna
niepozorna kawiarenka. Nawet nie ma swojej nazwy. Nad wejściem znajduje się
jedynie napis „lody, rurki, gofry”.
Wewnątrz wszystko jest niebieskie. Wyposażenie to jedynie niewielka lada
i dwa malutkie stoliki z krzesłami. Ze środka pięknie widać zamek. Na zewnątrz
ktoś zawsze sprzedaje stare książki, płyty i rupiecie. Pani, która gofry
sprzedaje przeważnie minę ma nietęgą.
Ta mina przestaje jednak mieć znaczenie, kiedy w rękach trzyma się jeszcze
ciepłego gofra. Tak dobrych nie ma na świecie! Systematycznie to sprawdzam ;)
Ciasto zawsze jest „właśnie przed chwilą zrobione”. Chrupie przy każdym nadgryzieniu. Spoczywająca na nim chmurka śmietany, nigdy nie jest przekłamana. Ona też powstała zgodnie z „domową” recepturą. Na białym, śmietanowym obłoku leżą owoce, często takie które dostać można tylko
w sezonie. Posypka czekoladowa, rodzynki, albo rodzaj żelowego dżemu, czyli frużelina.
Kilka kęsów i zazwyczaj cała jestem w śmietanie! Ale mniejsza o to.
Lublin jest uroczy… Po spałaszowaniu
gofra, czas zacząć zwiedzanie!
potwierdzam :)gofry pyszne :)
OdpowiedzUsuńa zaraz obok są tez pyszne lody krecone ;)
zapas kaloryczny wystarczy spokojnie na zwiedzenie zamku i malutkiej acz urokliwej starówki :)
pozdrawiam serdecznie A. :)
Tak, lody też są pyszne, ale jak na mój gust te gofry biją wszystko na łeb, na szyje:)))
Usuńale mi teraz narobiłas smaka, a tu ciagle jeszcze tyle kilogramow do pokonania:)!
OdpowiedzUsuń