...czyli niezbędny dodatek do kolorowych, pachnących i pysznych wypraw.

sobota, 29 czerwca 2013

Francja - elegancja?

 
 
      W związku z wakacjami, być może niektóre panie planują w tym momencie nie tylko cel podróży, ale i garderobę przewidzianą na tę okazję. Zastanawiacie się, co do walizki pakują Francuzki, wyjeżdżając na urlop i jak wyglądają na co dzień? Czy „Francja-elegancja” to pojęcie, którego odzwierciedlenie znajdziemy na ulicach, czy raczej mit? Odpowiadając na takie pytanie, nie da się uniknąć uogólnień. Ja opowiem Wam, co wynika z moich obserwacji francuskich ulic, podróży po różnych częściach kraju, kontaktów z kobietami w każdym wieku oraz rozmów z samymi Francuzkami.
 
 
Witryna sklepu France Arno
 
 
Ubrania
 
      Przede wszystkim zauważyłam, że Francuzki bardzo cenią sobie prostotę. Nie mam tu jednak na myśli wymuskanego minimalistycznego stylu, który wbrew pozorom wymaga sporej precyzji w doborze elementów stroju czy też dodatków. Myślę, że większość kobiet nad Sekwaną (uwaga, wyłączając eksperymentujące z wyglądem nastolatki oraz wyjątkowo szykowne panie ubierające się u najlepszych projektantów) nie zawraca sobie zbytnio głowy doborem ubrań.
      Królują więc dżinsy, koszule, tuniki i luźne bluzki – górna część garderoby często jest obszerna – na to rozpinany sweter, kurtka dżinsowa lub skórzana, ewentualnie jakaś apaszka i voilà, gotowe! Bardzo popularna jest czerń oraz pozostałe klasyczne, stonowane kolory (biel, beż, granat, czasem czerwień). Często widzę dziewczyny w rozkloszowanych spódnicach z falbanami i sukienkach z obniżoną talią. Na zdjęciu poniżej macie przykład typu spódnicy, o którym wspomniałam, tu w letniej, kolorowej wersji.

 

 
     Jeśli szykujecie się na wieczorne wyjście w gronie francuskich znajomych, radzę również postawić na prostotę: jeśli spodziewacie się szykownych kreacji wśród Francuzek, możecie się mocno zdziwić lub rozczarować. Mowa tu nie o bardzo uroczystych i oficjalnych okazjach, mam na myśli wyjścia do restauracji, na imprezę czy na kolację do znajomych. Moje najbardziej „wyjściowe” ubrania zazwyczaj leżą teraz nieużywane w szafie, w przeciwnym razie czuję się, jakbym za bardzo odstawała strojem od reszty. Przerabiałam to już na rodzinnych spotkaniach, na Sylwestrze wśród przyjaciół, na Wigilii w szerokim gronie znajomych, na koncercie czy wyjściu do pubu. Zazwyczaj ubiór innych dziewczyn czy kobiet był nieskomplikowany i codzienny, taki, jak zwykle w ciągu dnia i nierzadko byłam jedyna w sukience czy spódnicy. A jeśli Francuzki się „stroją”, to rzadko od stóp do głów: często jeden elegancki czy bardzo efektowny element przełamany jest codziennymi dodatkami i daje to ciekawy efekt.
 
 
Witryna sklepu Promod
 
 
      Jeśli macie więc ochotę na francuskie inspiracje, wrzućcie do walizki głównie klasyczne rzeczy, taki jakie jak top w paski (nad morzem pozycja obowiązkowa), dżinsy, baleriny, bluzki koszulowe i luźne sukienki oraz kilka efektownych elementów, które będziecie mogły połączyć z elementami bazowymi.
 
 
To przykład sklepu „z wyższej półki”. W ubraniach na wystawie możecie zauważyć zamiłowanie Francuzek do luźnych fasonów.

 
 
Dodatki
 
     Francuzki raczej nie przesadzają z ilością dodatków i preferują dyskretną biżuterię nad tę ostentacyjną, choć oczywiście zależy to również od indywidualnych preferencji. Prawdą jest, że Francuzki -zwłaszcza te w Paryżu- lubią markowe dodatki, takie jak okulary (zarówno korekcyjne jak i przeciwsłoneczne), zegarki czy torebki od projektantów. Nie popadajmy jedna w przesadę: nie jest też tak, że co druga kobieta na ulicy je nosi. Wydaje mi się, że Francuzki bardzo lubią „tutejsze” sieciówki i często to właśnie tam zaopatrują się w ubrania czy akcesoria. Mam na myśli sklepy takie dobrze Wam znane Camaïeu czy Promod, ale też Naf Naf, Cache-Cache i Etam, która to marka ma też swoje sklepy z bielizną: Etam Lingerie. Ciekawostka: z tą ostatnim sklepem współpracowała niedawno, i to dwukrotnie, znana we Francji (i nie tylko) blogerka modowa The Cherry Blossom Girl.
 
 
 
 
Fryzura i makijaż
 
    Tutaj ponownie mogłabym skwitować podejście Francuzek słowami: „byle nie utrudniać sobie życia”. Pewnie Was nie zaskoczę- na ulicach królują bardzo proste uczesania. Co do makijażu, to – być może trudno będzie Wam w to uwierzyć – naprawdę wiele kobiet nie maluje się wcale! Pamiętam, jak bardzo mnie to zdziwiło podczas pierwszego pobytu we Francji, tym bardziej w kraju słynącym z renomowanych firm kosmetycznych. Pewnie zgodzicie się ze mną, że makijaż w Polsce jest raczej na porządku dziennym wśród kobiet właściwie w każdym wieku. W Francji, niekoniecznie – z wyjątkiem stolicy wiele kobiet, także młodych, stroni od makijażu albo decyduje się na bardzo delikatną jego wersję.
 
      Z czego to wynika? Z tego, co udało mi się dowiedzieć, przyczyny są różne : „brak czasu”, preferowanie naturalnego wyglądu bądź też… prawie że negatywne postrzeganie makijażu w pewnych środowiskach. Uczestniczyłam kiedyś w konferencji, gdzie pani ją prowadząca wyglądała jakby dopiero co wstała z łóżka: włosy w nieładzie, zero makijażu, co na ogromnym telebimie wyglądało naprawdę kiepsko. Opowiadałam później o tej sytuacji znajomej Francuzce, która wyjaśniła mi, że pożądany wizerunek intelektualisty we Francji prawie że przekreśla dbanie o siebie (nad tymi nieco dziwnymi dla mnie schematami ona również ubolewała): nie wypada wszak zajmować się tak błahą i „płytką”  czynnością jak makijaż.
 
     Zaskoczyło mnie też to, że niektóre kobiety stawiające na naturalność nie robią od tego żadnych wyjątków, nawet na specjalne okazje. Posłużę się tu przykładem mojej szwagierki, która na naszym ślubie nie miała makijażu. Natomiast kiedy widziałam kobiety mocno pomalowane, to taki makijaż niekoniecznie był dobrze i estetycznie wykonany. Wydaje mi się, że Francuzkom trudno w tej kwestii znaleźć złoty środek i że ogólnie rzecz biorąc, Polkom wychodzi to lepiej, nie musimy więc wzorować się na zagranicznych koleżankach.
 
Kosmetyki
 
      Za to na porządku dziennym są tu markowe perfumy jak i „drogie” kosmetyki – wszystko jest względne i kosmetyki, które u nas są postrzegane jako takie „z wyższej półki” jak Avène, La Roche-Posay, Nuxe, Bioderma są tutaj bardzo popularne a Sephora nie jest tak luksusową drogerią, jak u nas: plasuje się raczej na średnim pułapie cenowym.
 
      Od jakiegoś czasu jest we Francji szał na wszystko, co „bio”, a więc naturalne, organiczne i dotyczy to także kosmetyków. Wiele marek wypuszcza, oprócz standardowych produktów, także linie „bio” a inne specjalizują się tylko w takich kosmetykach. Nawet lakier do paznokci możecie już kupić we Francji w wersji „bio”. Zdradzę Wam, że z ciekawości kupiłam kilka takich kosmetyków (wybór jest duży i można znaleźć również takie w przystępnych cenach) i jestem z nich bardzo zadowolona. Zaglądam też czasem do L’Occitane en Provence, który na pewno znacie z polskich ulic, ale raczej, by nacieszyć oczy, bo ceny mnie póki co odstraszają.
 
 
 
 
     Podsumowując, wydaje mi się, że pojęcie „Francja-elegancja” jest nieco przesadzone. Powiem Wam, ze to raczej moi francuscy znajomi, którzy mieli okazję być w Polsce, mieli wrażenie, że na ulicy co druga dziewczyna wygląda jak modelka. Być może najlepszą metodą na zadawanie szyku na wakacjach jest więc po prostu trzymanie się własnego stylu? A jakie jest Wasze zdanie?
 
 
 
 
Katarzyna Tirilly