...czyli niezbędny dodatek do kolorowych, pachnących i pysznych wypraw.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Odważnie, na luzie i z wielkim, czerwonym reniferem - czyli Mrówka M i jej "szwedzki look" (cz. 1/3)

 
 
     Będąc mrówką w wielkim mieście trzeba być trendy, żeby  jakoś się wyróżniać. Ale jak to zrobić? Zasada jest jedna - brak jakichkolwiek zasad! Szwedzki fashion street to ubieranie się tak jak Tobie jest najwygodniej. Masz ochotę wystąpić w dresie i butach na platformie - proszę bardzo, a może stary, rozciągnięty  sweter w połączeniu z super skórzanymi legginsami z popularnej sieciówki? Paradoksalnie taki "zaplanowany nieład artystyczny" to ABC szwedzkiej mody. Jak zabłysnąć i jednocześnie nie wyróżniać się z tłumu w Sztokholmie?
 
 
 
A jak Artyści
     Oj, takich błąkających w chmurach, unoszących się kilka metrów nad ziemią osobników spotykamy  średnio co 3,5 min. Większych problemów z określeniem ich profesji po ubiorze nie ma. Bo tak, wedle zasady artyści - malarze to: długie spódnice, najlepiej jakby była gdzieś rozerwana, poszarpana. Do tego idealnie pasuje rozciągnięty sweter, włosy rozczochrane, buty ...  może być bez butów i wcale nie ważne, że jedziemy metrem. Do tego koniecznie wszelkie odcienie czerni!!! To zasada numer 1. Co innego muzycy, tancerze... szaleni! Fakt, swoje umiejętności należy szlifować wszędzie i o każdej porze, w metrze, w supermarkecie, przy przejściu dla pieszych albo tuż przy królewskim pałacu. Do tego tenisówki w różnych kolorach tęczy, mogą być dwa buty inne - nie ma problemu, dres, legginsy, szorty i ... t-shirt. Szanowany artysta w Sztokholmie musi mieć porządny t-shirt. Porządny, czyli nie koniecznie wyprasowany. Może za to  być gdzieniegdzie   porwany, musi się wyróżniać! Zazwyczaj jakimś prezentowanym hasłem, w stylu "Jestem gejem", "Nie lubię Obamy". O! W cenie są wszelkiego rodzaju Marilyn Monroe, Audrey Hepburn etc., etc. Artysta po prostu ma swój świat, ale chyba w tym przypadku ci szwedzcy od polskich większego szału nie robią.
 
B jak Buty
     Powiem jedno, żeby mi płacili miliony... pozostanę przy swoich kupionych w Ojczyźnie! Oczywiście są piękne buty w Szwecji - widziałam takie dwa razy! O ile dobrze pamiętam chyba  miały znaczek  Gucci.  Natomiast to co zakładają przeciętni Szwedzi, często jest  przeokropnie!  Przeważają wymyślne kształty, koturny i potrafią wyglądać jak z przed pierwszej wojny światowej. Najgorsze jest to, że w zwykłych sklepach nie można kupić standardowo wyglądających butów. Zdaje się, że noszenie okropnie wyglądających, jest w Szwecji tradycją narodową.  Buty Szwedów zazwyczaj zupełnie nie pasują do całości, przeważnie bardzo modnego stroju.
 
C jak Ciekawość, czyli pierwszy stopień do... oryginalności
     Szwedzi są niesamowicie ciekawi świata. Wcześnie wychwytują najnowsze trendy i  bardzo szybko adaptują te panujące akurat na świecie, łącząc je z tym co "ich własne". Nie boją się nowości i eksperymentowania. Wystarczy, że tysiące kilometrów  za oceanem panuje moda na różowe t-shirty, a więc łączą je z  prasowanką z reniferem i już mamy kolejny hicior, który trzy miesiące później trafi dalej np. do Polski. Ale najważniejsze, żeby to co na wybiegach wygląda jak kompletnie nie do noszenia, przerobić na "praktyczne". W tym Szwedki są  mistrzyniami.
 
 
D jak Dolce&Gabbana, Louis i reszta „szlachty”
     Dla Polaków to niestety wciąż  temat tabu. W Szwecji na porządku dziennym są zakupy w jednej z najdroższych dzielnic miasta -  Östermalm. To tutaj zamożniejsze Szwedki robią zakupy w eleganckich butikach największych światowych projektantów. Dzielnica przez wielu nazywana snobistyczną i mimo, iż  w Szwecji "nie wypada" chwalić się i mówić o zasobności swojego portfela, a jednak... Każda "szanująca" się mieszkanka Sztokholmu w swojej szafie ma torebkę np. Louisa Vuitton'a.  I w tej dzielnicy niemal każda długonoga blondynka wygląda jakby właśnie wróciła z tygodnia mody w Paryżu. Podczas gdy jedna z dzielnic firmuje się elegancją  i klasą, w innej króluje folk, w jeszcze innej styl niczym z amerykańskich gangsterskich filmów. Bo Sztokholm to nie miasto - to styl życia. Tutaj każda dzielnica ma swój własny, odmienny sposób ubierania.
 
 
E jak ekstrawagancja
    No właśnie. Brak reguł. Odwaga. Oryginalność. Tutejszy street fashion porównuje się do tego z Tokio, bo i tutaj widząc niektóre z ulicznych kreacji mamy wrażenie jak byśmy przenieśli się w czasie, spotkali z kosmitami, albo wyszli właśnie z gali rozdania  Oscarów. Tutaj jest wszystko. Musi być ekstrawagancko, przy czym ta ekstrawagancja nie jest w żaden sposób wymuszona. Jakby była zapisana w genach. To co dla mnie jest szokiem, dla Szwedów jest praktycznością i  codziennością.  Jak to zrobić, żeby wyglądać jak z wybiegu, przy zdawałoby się - żadnym wysiłku?  Ehhh…. Szwedki wyglądają cudownie, oszałamiająco!


C.D.N.


Marta Czarnecka - Wojda
 
 
 

4 komentarze:

  1. Wczesniejsze chcialo sie czytac .... rozwesel sie P.Marto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj... brzmi to trochę złośliwie. Myślę, że ten tekst jest jeszcze fajniejszy niż poprzednie. A to dopiero część pierwsza z trzech!:))

      Usuń
  2. Kiedyś ktoś bardzo mądry, nie mam zielonego pojęcia kto, powiedział że o gustach się nie dyskutuje. Fakt, każdemu nie dogodzisz, a szkoda. Ktoś inny powiedział, że każda krytyka jest cenna i podpisuję się pod jednym i drugim! Zatem dziękuję i przepraszam, błagam o wybaczenie;-) a tak poważnie wydaję mi się, że tekst chce się czytać przynajmniej z tego powodu, że to 1 część budująca napięcie:-) Mi się podoba:-) liczę że w następnych powalę i doprpwadzę do histerii śmiechu:-) A jezeli nie... Trudno, jakoś t przeżyję.... Pozdrawiam Bardzo Rozweselona Pani Marta:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ....:))))... Właśnie formatuje część następną...:))) Mnie się jeszcze bardziej podoba:)) Pani Marto:))

      Usuń

Po przeczytaniu zostaw po sobie ślad. Napisz komentarz!