...czyli niezbędny dodatek do kolorowych, pachnących i pysznych wypraw.

sobota, 22 grudnia 2012

Czym smakuje Francja?






     Kiedy w 2009 roku przyjechałam po raz pierwszy do Francji  w ramach au-pair, po dokładnie siedmiu tygodniach, wróciłam do Polski sześć kilo grubsza. Tak, Francja to niebezpieczny kraj. Kuchni francuskiej należy się wystrzegać. Tylko jak? Na to pytanie  nie znalazłam jeszcze odpowiedzi. Nawet po dwóch latach mieszkania na tej  “groźnej” ziemi...


      To czym dumni Francuzi szczycą się najbardziej - nie bez powodu - to jednogłośnie ich różnorodny klimat. A co za tym idzie ich słynna i nieprzejednana kuchnia. Sami Francuzi śmieją się z siebie, że przy stole dyskutują głównie o jedzeniu lub, że niebyt dobrze znają geografię świata, ponieważ ich państwo to mała Europa i zbyt dużo czasu zajmuje im zgłębianie wiedzy o  własnym kraju, żeby móc wiedzieć coś na temat innych.


     

     Mówiąc o jedzeniu pamiętajmy, że jedno posiedzenie zajmuje im minimum dwie godziny. Zaczyna się je od aperitifu. Następnie wchodzą przystawki, danie główne i sałata, sery, desery, digestif i kawunia na dobre trawienie. Oczywiście nie należy przy tym wszystkim zapomnieć o winach! W każdej porządnej rodzinie jest ktoś odpowiedzialny za dobór win, prawdziwy sommelier, znawca win, bez którego dania nie miałyby tego samego smaku. A o czym najwięcej tu mowy przy stole? Oczywiście o jedzeniu... głównie o serach i deserach.

     Co do serów… łatwo zaobserwować znajomość tego tematu, przy okazji przedstawiania się dwóch nieznajomych Francuzów. Jakikolwiek region zostanie zacytowany przez jednego z nich, drugi zawsze wie co powiedzieć, żeby się przypodobać pierwszemu. Powiedzmy, że pierwszy mówi, że pochodzi z Jury. Z ust drugiego zaraz pada zdanie typu „ach to tam gdzie produkujecie najlepszy Comté (rodzaj sera) w całej Francji”. Lub deklaracja typu „jurajskie miody nie mają sobie równych!”. Przyjaźń między dwoma jest oczywiście zagwarantowana.




      Mówiąc z kolei o deserach trzeba przyznać, że nigdzie nie ma tak wspaniałych witryn cukiernianych jak tutaj. Najważniejsza jest sama prezentacja wyrobów. Im więcej osób przyklejonych do szyb z cieknącą ślinką, tym większy sukces cukierni i duma sprzedawcy. Niepodważalnym cukiernianym fenomenem są les macarrons. Czymże są? Kolorową bezą z kremem, która potrafi kosztować do 3 euro za sztukę, a której koszty produkcji zapewne nie przekraczają 30 centów... Od pewnego czasu, całą Francję ogarnął makaronowy szał. Istnieją nawet cukiernie poświęcone jedynie produkcji makaronów. Wewnątrz znajdujemy makaronowe obrazy, wieże czy choinki udekorowane makaronami wszystkich smaków świata, nie wykluczając tych o smaku wątróbki czy serów... Moje ulubione, to te klasyczne, malinowe.




       Wagę  kuchni francuskiej łatwo wyczuć w rozwiniętym, soczystym języku. Niezrównana większość wyrażeń językowych ma oczywiście konotację pokarmową. „Robiąc z czegoś całe danie” -  robimy z igły widły. Używając bardzo potocznego wyrażenia „jest sporo chleba na desce do krojenia” - Francuz chce powiedzieć, że ma bardzo dużo pracy a mówiąc, że „musztarda podchodzi mu do nosa” - chce dać do zrozumienia, że zaraz straci cierpliwość...

     Dla Francuza nie ma złego momentu na gotowanie. Każda pora roku ma przecież swoje przysmaki. Na wiosnę, na stołach zobaczymy przeróżne sałatki. Tutaj do sałaty można wrzucić wszystko, zaczynając od krewetek, poprzez szynki aż do serów, wszystko koniecznie zalane oliwą z oliwek. W lecie najlepszą przystawką będzie soczysty melon z szynką parmeńską. Połączenie słodkiego ze słonym, a jednak smakuje wybornie! Na jesień królują potrawy z liści buraków, z grzybów czy kapust. A zimą, Francuzi będą przygotowywać kremowe zupy z najdziwniejszych warzyw jak z dyni, rzepy czy selera, czy tarty i zapiekanki z pora, papryki czy cebuli zalane białym sosem beszamelowym, którego im więcej, tym lepiej!

    Nieraz mam wrażenie, że Francuzi żyją jedynie dla jedzenia. Cytujemy Charlesa de Gaulle mówiącego, że „ciężko rządzić krajem w którym istnieje więcej rodzajów sera niż dni w roku”. Krytykujemy, że ich kuchnia jest barbarzyńska, jako że steki je się tutaj jedynie krwiste, ryby najczęściej surowe, nie wspominając o przysmakach jak żabie udka czy ślimaki. Strasznie niesmaczne te francuskie zwyczaje. Tak strasznie, że pewnego dnia ciężko, oj ciężko będzie mi się z nimi rozstać...










Iwona Gwiżdż



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Po przeczytaniu zostaw po sobie ślad. Napisz komentarz!