Kiedy w 2009 roku przyjechałam po raz pierwszy do Francji w ramach au-pair, po dokładnie siedmiu
tygodniach, wróciłam do Polski sześć kilo grubsza. Tak, Francja to
niebezpieczny kraj. Kuchni francuskiej należy się wystrzegać. Tylko jak? Na to
pytanie nie znalazłam jeszcze odpowiedzi.
Nawet po dwóch latach mieszkania na tej
“groźnej” ziemi...
To czym dumni Francuzi szczycą się najbardziej - nie bez
powodu - to jednogłośnie ich różnorodny klimat. A co za tym idzie ich słynna i
nieprzejednana kuchnia. Sami Francuzi
śmieją się z siebie, że przy stole dyskutują głównie o jedzeniu lub, że niebyt
dobrze znają geografię świata, ponieważ ich państwo to mała Europa i zbyt dużo
czasu zajmuje im zgłębianie wiedzy o własnym kraju, żeby móc wiedzieć coś na temat innych.
Mówiąc o jedzeniu pamiętajmy, że jedno posiedzenie zajmuje im minimum dwie godziny. Zaczyna się je
od aperitifu. Następnie wchodzą
przystawki, danie główne i sałata, sery, desery, digestif i kawunia na dobre trawienie. Oczywiście nie należy przy
tym wszystkim zapomnieć o winach! W każdej porządnej rodzinie jest ktoś
odpowiedzialny za dobór win, prawdziwy sommelier,
znawca win, bez którego dania nie miałyby tego samego smaku. A o czym najwięcej tu mowy przy stole?
Oczywiście o jedzeniu... głównie o serach i deserach.
Co do serów… łatwo zaobserwować znajomość tego tematu, przy
okazji przedstawiania się dwóch nieznajomych Francuzów. Jakikolwiek region
zostanie zacytowany przez jednego z nich, drugi zawsze wie co powiedzieć, żeby
się przypodobać pierwszemu. Powiedzmy, że pierwszy mówi, że pochodzi z Jury. Z
ust drugiego zaraz pada zdanie typu „ach to tam gdzie produkujecie najlepszy Comté (rodzaj sera) w całej Francji”. Lub
deklaracja typu „jurajskie miody nie mają sobie równych!”. Przyjaźń między
dwoma jest oczywiście zagwarantowana.
Mówiąc z kolei o deserach trzeba przyznać, że nigdzie nie ma tak wspaniałych witryn
cukiernianych jak tutaj. Najważniejsza jest sama prezentacja wyrobów. Im więcej osób przyklejonych do szyb z
cieknącą ślinką, tym większy sukces cukierni i duma sprzedawcy.
Niepodważalnym cukiernianym fenomenem są les macarrons. Czymże są? Kolorową bezą z kremem, która potrafi
kosztować do 3 euro za sztukę, a której koszty produkcji zapewne nie
przekraczają 30 centów... Od pewnego czasu, całą Francję ogarnął makaronowy
szał. Istnieją nawet cukiernie
poświęcone jedynie produkcji makaronów. Wewnątrz znajdujemy makaronowe
obrazy, wieże czy choinki udekorowane makaronami wszystkich smaków świata, nie
wykluczając tych o smaku wątróbki czy serów... Moje ulubione, to te klasyczne,
malinowe.
Wagę kuchni
francuskiej łatwo wyczuć w rozwiniętym, soczystym języku. Niezrównana większość wyrażeń językowych ma oczywiście konotację
pokarmową. „Robiąc z czegoś całe danie” -
robimy z igły widły. Używając bardzo potocznego wyrażenia „jest sporo
chleba na desce do krojenia” - Francuz chce powiedzieć, że ma bardzo dużo pracy
a mówiąc, że „musztarda podchodzi mu do nosa” - chce dać do zrozumienia, że
zaraz straci cierpliwość...
Dla Francuza nie ma złego momentu na
gotowanie. Każda pora roku ma przecież
swoje przysmaki. Na wiosnę, na stołach zobaczymy przeróżne sałatki. Tutaj
do sałaty można wrzucić wszystko, zaczynając od krewetek, poprzez szynki aż do
serów, wszystko koniecznie zalane oliwą z oliwek. W lecie najlepszą przystawką
będzie soczysty melon z szynką parmeńską. Połączenie słodkiego ze słonym, a
jednak smakuje wybornie! Na jesień królują potrawy z liści buraków, z grzybów
czy kapust. A zimą, Francuzi będą przygotowywać kremowe zupy z najdziwniejszych
warzyw jak z dyni, rzepy czy selera, czy tarty i zapiekanki z pora, papryki czy
cebuli zalane białym sosem beszamelowym, którego im więcej, tym lepiej!
Nieraz mam wrażenie, że
Francuzi żyją jedynie dla jedzenia. Cytujemy Charlesa de Gaulle mówiącego, że „ciężko rządzić krajem w którym
istnieje więcej rodzajów sera niż dni w roku”. Krytykujemy, że ich kuchnia jest
barbarzyńska, jako że steki je się tutaj jedynie krwiste, ryby najczęściej
surowe, nie wspominając o przysmakach jak żabie udka czy ślimaki. Strasznie
niesmaczne te francuskie zwyczaje. Tak strasznie, że pewnego dnia ciężko, oj
ciężko będzie mi się z nimi rozstać...
Iwona Gwiżdż
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Po przeczytaniu zostaw po sobie ślad. Napisz komentarz!