I jak… Icount Robotyka
Grupa pomysłowych zapaleńców pokazujących naukę w niecodzienny sposób.
Pokazy i warsztaty robotyczne mają miejsce na Piknikach Naukowych jak i w miejscach
tak nietypowych jak Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie,
czy w Pałacu Prezydenckim. W czasie zajęć dzieci mają okazję zaprojektować i
zbudować z klocków Lego robota, który po odpowiednim zaprogramowaniu jeździ,
świeci, umie omijać przeszkody na swojej drodze. I frajda gwarantowana, nie tylko dla
najmłodszych – sprawdziłam :)
J jak... Jelonki,
Osiedle „Przyjaźń”
W 1952 roku zapadła decyzja o utworzeniu osiedla przeznaczonego dla
radzieckich budowniczych Pałacu Kultury i Nauki. Powstały dwa rodzaje domków:
baraki zbudowane z materiałów z rozbiórki obozu jenieckiego Stalag I B
"Hohenstein" koło Olsztynka (dla robotników) i domki jednorodzinne
dla kadry. Część domków została sprowadzona z Finlandii, niejako „na wymianę”
za węgiel, podobne domki pojawiły się więc głównie na Śląsku. Domki miały przetrwać
maksimum 10 lat, tymczasem okazały się o wiele trwalsze: stoją do dziś,
mieszkają w nich nie tylko studenci (aktualnie na osiedlu „Przyjaźń” mieszczą
się przede wszystkim domy studenckie). Zaledwie 1/6 osiedla to zabudowania:
wręcz „giną” one w zieleni. Na terenie osiedla znajdują się też takie miejsca
jak klub „Karuzela”, Czytelnia Naukowa
nr VIII, Wypożyczalnia dla Dzieci i Młodzieży nr 29 i Wypożyczalnia dla
Dorosłych i Młodzieży nr 38, a
także budynek bemowskiego ratusza.
J jak... Japońskie
wiśnie (za wydziałem polonistyki)
„Wiśnie japońskie- Aby przyjaźń
japońsko-polska wiecznie trwała” - taki napis można znaleźć na tabliczce
przymocowanej do muru znajdującego się na tyłach Wydziału Polonistyki
Uniwersytetu Warszawskiego. Tuż obok rośnie kilka niepozornych drzew, które
całą swoją urodę ukazują na przełomie kwietnia i maja: wtedy japońskie wiśnie
obsypują się białymi i różowymi kwiatami, a na trawniku pod nimi odbywa się
zupełnie jak w Japonii, święto podziwiania ich kwiatów, celebrowane piknikiem,
w obecności przyjaciół i rodziny.
Ofiarodawcą sadzonek drzew był Takashima
Koichi, m.in. założyciel Fundacji im. Takashimy działającej przy Wydziale
Japonistyki UW, wybitny człowiek, który zdążył zrealizować zaledwie część
swoich planów.
Jego brat, Takashima Kazuko, ufundował
japoński pawilon herbaciany dla Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie.
K jak... Karma Coffe
Miłe miejsce, szczególnie żeby wypić koktajl
taki jak połączenie mleka, czekolady, bananów i… masła orzechowego (baaaaardzo
sycące połączenie!), czy wszelkiego rodzaju koktajle owocowe, o kawie nie
wspominając ;)
K jak… Kościoły charakterystyczne
Z niektórymi warszawskimi kościołami
wiążą się ciekawe historie.
Kościół pw. Narodzenia NMP na al.
Solidarności jest znany z tego, że został nieco przesunięty, ponieważ
uniemożliwiał wybudowanie trasy W-Z w takim kształcie w jakim została
zaplanowana. Dlatego też pewnej nocy kościół został odcięty od fundamentów,
wsunięto pod niego stalowe rolki i... został nieco przesunięty w miejsce w
którym stoi do dziś. Przez pewien czas na jezdni był zaznaczony dawny kontur
kościoła, jednak przy wymianie nawierzchni został zniszczony.
Natomiast Kościół na ul. Długiej bywał
Kościołem Pijarów, Soborem Najświętszej Trójcy (1834-1915) a następnie, do dziś
Katedrą Polową Wojska Polskiego Najświętszej Marii Panny Królowej Polski.
Wiele zmian wiąże się z miejscem, gdzie
obecnie stoi Pałac Staszica. Najprawdopodobniej w tym właśnie miejscu stała w
XVII wieku Kaplica Moskiewska nazywana też Grobowcem carów Szujskich, Został on
wybudowany w latach 1820-1823 dla Królewskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Po
rozwiązaniu Towarzystwa (wskutek powstania listopadowego) mieściła się w Pałacu
siedziba Dyrekcji Loterii, a następnie gimnazjum męskie z internatem, zwane
ruskim gimnazjum. W latach 1892-1893 przebudowano Pałac Staszica tak, że stał
się Cerkwią św. Tatiany Rzymianki, a klasycystyczny wygląd przywrócono budowli
w latach 1924-1926. W okresie międzywojennym Pałac Staszica był siedzibą m.in.
Towarzystwa Naukowego Warszawskiego, Kasy Mianowskiego, Państwowego Instytutu
Meteorologicznego, Instytutu Francuskiego, Muzeum Archeologicznego i Polsko-Amerykańskiej
Izby Handlowej. Zniszczony w roku 1944, został odbudowany w latach 1946-1950,
przekazano go Towarzystwu Naukowemu Warszawskiemu, a po jego likwidacji
Polskiej Akademii Nauk.
K jak… Kubusia
Puchatka (ulica)
Mała, sympatyczna uliczka, która została wytyczona jako „odciążenie”
Nowego Światu. Jej nazwa została wyłoniona w roku 1954 w konkursie rozpisanym
wśród czytelników „Expressu Wieczornego”. Administracyjnie wszystkie budynki są
przypisane do ulicy Wareckiej. Na tej małej uliczce kolejno działały kawiarnie:
Cafe Lente, cafe Wiatraki, a aktualnie Mjut (w tym samym miejscu).
L jak... Lasy
miejskie
Warszawa jest jedną z niewielu europejskich stolic, w których lasy
znajdują się w obszarze miasta i zajmują tak duże obszary. Obecnie lasy zajmują
prawie 8 tys. ha a więc ok. 15% miasta, są podzielone na 27 kompleksów i w
dużej części znajdują się na obrzeżach miasta. Warto dodać, że często biegi
Pucharu Maratonu odbywają się właśnie w lasach na obrzeżach Warszawy: w
Międzylesiu czy Wawrze.
L jak… Limoni
O lodziarni Limoni usłyszałam jakiś czas temu, jednak zawsze było mi nie
po drodze by odwiedzić Saską Kępę (choć co prawda drugi lokal jest też na
Mokotowie, jednak … Saska Kępa ma niewątpliwą przewagę: wielkość kulek, co przy
cenie 4 zł za kulkę ma znaczenie).
Kusiły smaki lodów, których nie
widziałam nigdzie indziej: słyszałam o tak nietypowych smakach jak buraczkowe,
pomidorowe i czosnkowe, o naturalnych składnikach i o tym, że są po prostu
pyszne. Tak więc w pewne wrześniowe popołudnie poszłyśmy z Pauliną sprawdzić na
ile owe opinie są zgodne z prawdą. Oj są. Ja skusiłam się na lody rozmarynowe z
sezamem i imbirowe, Paulina też na rozmarynowe z sezamem i marcepan. Mniam!
Rozmarynowe mogłyby być odrobinę mniej słodkie, jednak były całkiem ok, a
imbirowe smakowały świeżo startym imbirem, a jako że kocham tę przyprawę,
zakochałam się również i w nich. Zdecydowanie było to udane popołudnie.
Ł jak… Łazienki
Królewskie
Letnia rezydencja króla Stanisława Augusta. Zespół pałacowo-parkowy zajmuje
aż
70 ha
powierzchni, do najciekawszych jego zabytków można zaliczyć takie budynki jak:
Pałac na Wyspie, Amfiteatr czy Stara Pomarańczarnia. Więcej:
TU!
M jak... Maraton
Warszawski
W 1979 roku wystartował w Warszawie pierwszy Maraton Pokoju. Rok później
na metę wbiegło 2209 zawodników i był to rekord przez długi czas nie do
pobicia. W 1992 roku pojawiła się nazwa Maraton Warszawski. W 2002
organizatorzy ogłaszają, że kolejny Maraton się nie odbędzie. Sami biegacze
błyskawicznie się organizują i po raz kolejny maratończycy mają okazję przebiec
ulicami Warszawy. Krótko później powstaje Fundacja Maraton Warszawski i
„przejmuje pałeczkę: organizatora Maratonu, a także licznych innych imprez
biegowych. W 2003 roku po raz pierwszy
na imprezie pojawiają się Pacemakarzy. Dwa lata później Maraton wbiega do
Śródmieścia, biegacze biegną ulicą Marszałkowską. W 2010 roku po raz ostatni
biegacze finiszują na Placu Zamkowym, który przestaje mieścić taką liczbę
biegaczy. W 2012 metą Maratonu Warszawskiego jest płyta Stadionu Narodowego.
M jak… Między
Słowami
To, wbrew pozorom, nie tylko tytuł filmu z Billem Murrayem i Scarlet
Johanson (ang. Lost in Translation),
ale również nazwa przytulnej kawiarni znajdującej się na ulicy Chmielnej.
Zresztą, zbieżność nieprzypadkowa: w kawiarni wisi plakat z tego właśnie filmu.
Mimo, że tak blisko centrum, niełatwo tam trafić, chyba że się wie, w którą
bramę zboczyć i gdzie skręcić. A zawitać tam warto, tak latem jak i w
chłodniejsze miesiące. Latem zdarzyło mi się tam pić pyszny koktajl
czekoladowo-bananowy, a zimą herbatę Między Słowami czy za namową mojego kolegi
rooibosa pomarańczowego z mlekiem (na początku się wzbraniałam, jednak zupełnie
niepotrzebnie).
M jak… Mjud
Na urokliwej ulicy Kubusia Puchatka od
jakiegoś czasu brakowało takiego właśnie miejsca. Dawniej była tu
przesympatyczna kawiarnia. A od dłuższego czasu nie było nic. Ostatnio pojawił
się Mjud.
Trafiłyśmy tam pewnego razu z Basią, trochę wiedzione sentymentem,
trochę ciekawością.
Miły wystrój, sympatyczna obsługa,
jasne wnętrze i nienachalna muzyka zrobiły swoje więc zostałyśmy tam trochę, a
zapewne jeszcze kiedyś wrócimy, by bliżej poznać to miejsce.
N jak…Nekropolie
Najbardziej znanym cmentarzem Warszawy bez wątpienia są Powązki Cmentarz
Komunalny i Powązki Cmentarz Wojskowy. Można tu znaleźć miejsca wiecznego
spoczynku wielu znanych osób jak choćby Leopolda Staffa, Marii Grzegorzewskiej,
Stanisława Dygata i Kaliny Jędrusik czy chociażby Jana Kiepury. Jednak
należałoby wspomnieć również o miejscach takich jak Cmentarz Karaimski,
Cmentarz Ewangelicko-Augsburski, Cmentarz Prawosławny, Cmentarz Żydowski, Cmentarz
Wojenny Żołnierzy Radzieckich, czy Cmentarz epidemii cholery 1872-1873,
niedawno odrestaurowany.
|
Powązki Cmentarz Komunalny |
|
Powązki Cmentarz Wojskowy |
|
Cmentarz Żydowski |
|
Cmentarz Prawosławny |
N jak… Niewidzialna
Wystawa
Zastanawialiście się kiedyś, jak by było
być niewidomym, stracić wzrok? Jest jedno miejsce, gdzie można się przekonać
jak czuje się niewidoma osoba, jak funkcjonuje w świecie, gdzie zmysł wzroku
zdaje się być taki ważny. To miejsce to Niewidzialna Wystawa.
Sam pomysł zrodził się podobno z... miłości kobiety, której mąż stracił
wzrok. Tak bardzo chciała zrozumieć i poczuć jak czuje się on, że zaciemniła
całe mieszkanie. Od 2007 roku w Budapeszcie działa Niewidzialna Wystawa, od
2011 w Pradze, obie cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. Od grudnia 2011 Niewidzialną Wystawę można zwiedzać
również w Warszawie.
Podzielona jest ona na dwie części:
widzialną, prezentującą przedmioty codziennego użytku, ułatwiające życie osobom
niewidomym i „niewidzialną”, angażującą wszystkie zmysły (poza wzrokiem
oczywiście), po której oprowadzają niewidomi przewodnicy. Moja reakcja tuż po znalezieniu
się w absolutnej ciemności? Myśl: desperacko chciałabym COŚ zobaczyć, coś na
czym zaczepi się mój wzrok, choćby na moment, panika. Moja reakcja po wyjściu z
Niewidzialnej Wystawy? Myśli, pojawiające się przez resztę dnia: jak dobrze, że
widzę, jakie to byłoby okropne nie móc zobaczyć tego koloru, światła. Efekt bardziej długofalowy: zaczęłam doceniać wszystkie zmysły, czyjś kolor oczu, ton głosu, czy
zapach zieleni po deszczu.
Margerytka
Wejdź na blog autorki: